Thursday, April 18, 2013
Rozdział 7
Pochodziliśmy z plemienia Youginstin. Było ono bardzo rygorystyczne jeśli chodziło o różne rodzaje czarnej magii; przesądy, wizje, duchy i inne. Tamtejsi szamani potrafili robić różne rzeczy. Z niektórych nie byłem dumny, ty zapewne też byś nie była gdybyś o nich wiedziała. Było ich trzynastu. Potrafili widzieć z gwiazd. Według nich od urodzenia byliśmy sobie przeznaczeni. Nie mieliśmy wyboru i zostaliśmy wychowani na parę. Na początku nie byłem z tego zadowolony. Uważałem, że miłość powinno wybierać się samemu, a nie z przymusu. Jednak po czasie faktycznie zacząłem coś do ciebie czuć i spotykałem się z tobą nie dlatego, że mi kazali, a dlatego, że sam chciałem. Zbliżaliśmy się do siebie. Powiadano, że nasi przodkowie połączyli nas specjalną Więzią, dzięki której mogliśmy widzieć wszelkie niebezpieczeństwa i różne dziwne istoty, np. skrzaty, wróżki, krasnale, elfy, męczenników, wiedźmy itd. Wszystkim wydawało się, że nic nie może nas rozłączyć i to było prawdą. Ty byłaś dla mnie jak Pszczółka Maja, a ja dla ciebie jak Gucio.
Jeden z szamanów - Ughlira, o ile dobrze pamiętam - był przeciwny naszym spotkaniom. Mówił, że kiedy spalił kość śródręcza niemowlaka nad Wiecznym Ogniem naszej wioski, płomienie zaiskrzyły, wypowiadając nasze imiona i pokazały znak śmierci. Na początku nikt mu nie uwierzył, ponieważ nie miał na to dowodów. Zresztą każdy uważał go za szaleńca. Często wymykał się w nocy, aby odprawiać swoje rytuały, a wracał dopiero nad ranem, zazwyczaj umazany krwią niewinnych zwierząt. Poruszał się na czterech nogach, a jego garbata postać odstraszała wszystkich nieproszonych gości. Wiedział wszystko, co się aktualnie dzieje. Zwracano się do niego tylko w nagłych sytuacjach, gdyż jego przepowiednie często się nie sprawdzały.
Pewnego dnia Ughlira zebrał się z wszystkimi innymi szamanami w lesie. Mieli kolejne posiedzenie. Nikt z mieszkańców nie wiedział, co oni tam robią, ale szczerze mówiąc nikogo to nie interesowało. Zazwyczaj trwało to kilka godzin, ale tym razem nie było ich aż cztery dni. Wzbudziło to lekkie zdziwienie nawet u wodza. Kiedy wrócili, od razu poszedł z nimi porozmawiać. Zabili go bez słowa na oczach całego plemienia. Wojownicy z naszej wioski zbuntowali się, lecz nie skończyło się to dla nich dobrze. Wybuchła panika. Widziałem na własne oczy, jak umiera mój ojciec. Nie wiem co się stało z matką, ale mam nadzieję, że uciekła. Nikt nie chciałby umierać taką śmiercią. Do dzisiaj nie zapomnę krzyków naszych mordowanych przyjaciół, odgłosów wystraszonych koni, szczekania psów. Gdy cofnę się wspomnieniami do tego momentu widzę tylko ogień, który palił po kolei nasze domy. Zwierzęta uciekały do lasu, a za nimi pojedyncze osoby, którym udało się przeżyć.
Ja nie bałem się o siebie. Pod osłoną nocy poszedłem ciebie szukać, unikając wszystkiego co się rusza. Najpierw sprawdziłem twój dom, jednak był doszczętnie spalony. Próbowałem zachować zdrowy umysł i poszedłem nad rzekę. Blisko niej mieliśmy nasze miejsce spotkań, lecz tam również cię nie zastałem. Moje myśli zaczynały chodzić po najgorszych drogach. Kiedy wioska opustoszała, zacząłem wołać za tobą i biegać od jednego do drugiego spalonego domu. Chodziłem po zwłokach moich bliskich, ledwo powstrzymując się od płaczu. W końcu opadłem na kolana przed jednymi zwłokami, a łzy same popłynęły z moich oczu. Na szyi miałaś Oael, naszyjnik, który ci podarowałem kiedy mieliśmy po pięć lat. Wziąłem go do ręki i patrzyłem, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Zostałem sam. Na niczym mi już nie zależało. Byłem gotowy na śmierć. Lecz najpierw postanowiłem cię pomścić.
Chodziłem po wielu wioskach, szukając szamanów, zabijając ich po kolei. Często byłem przetrzymywany i torturowany, ponieważ mieszkańcy myśleli, że jestem szpiegiem. Jednak zawsze udawało mi się uciec. Zabiłem dwunastu. Ughlira był jedynym, którego nie znalazłem, który pozostał na wolności. A raczej w ukryciu. I to bardzo dobrym. Nie po to zginęłaś, żebym odpuścił. Nie po to zginęła moja rodzina.
Czytałem różne księgi, dzięki którym mogłem nauczyć się czarnej magii. Zacząłem od najprostszych zaklęć, jak ignem et mortem albo ardeam. Na początku torturowałem bardzo małe zwierzęta, potem moje umiejętności rozwinęły się wystarczająco, abym mógł zabić dorosłego niedźwiedzia. Doszedłem do takiego stanu, że zacząłem zabijać niewinnych ludzi. Nigdy nie zapomnę ich przerażonego wzroku, ich błagań, jęków, krzyków. Byłem zabójcą. Myślałem, że robię to w słusznej sprawie, lecz tak nie było. Wtedy jednak tak nie myślałem. Nie zliczę nawet ile osób przeze mnie cierpiało.
Pięć kolejnych lat spędziłem na ćwiczeniach. Pewnego dnia znalazłem rytuał, dzięki któremu można odnaleźć osobę lub rzecz, gdziekolwiek się ona znajduje. Nie byłem pewny, czy zadziała, bo książka miała prawie 1500 lat, ale chciałem spróbować. Polegał on na zmieszaniu krwi umarlaka z kępką włosów dziewicy z plemienia Ciemnej Jasności, rozdartej lilii i rozgniecionej czaszki jelenia. Kiedy już to zrobiłem, powstała płynna bladoróżowa substancja. Wlałem ją do kubłaka, poszedłem na najbliższe pole i o północy rozpaliłem ognisko. Wymawiając po kolei zdania, zgodnie z tekstem książki, wlewałem mieszaninę do ognia. Pod koniec płomienie tylko zaskwierczały cicho. Myśląc, że to nie zadziałało wcale nie byłem zły. Szczerze mówiąc miałem przeczucie, że tak będzie. Jednak kiedy miałem odejść, coś mnie powstrzymało.
Była to kobieta. Miała wielkie, niebieskie oczy i idealnie wypełnione usta, osadzone na bladej twarzy. Ubrana była w długą po kostki, białą suknie. Powiedziała mi, że jest wysłannikiem Pana i że przyszła na moje wezwanie. Byłem oszołomiony i tak trochę... wystraszony. Na początku nie wiedziałem co powiedzieć, lecz w końcu rozpocząłem z nią rozmowę. Poinformowała mnie, że jeśli tylko zechcę, powie mi gdzie znaleźć Ughlira, lecz za rok umrę, idąc do nieba. Zgodziłem się, ponieważ na początku wyglądało to pięknie; w rok zabiłbym szamana i potem leciutko pofrunął do Królestwa Niebieskiego, do ciebie. Zamiast podpisywania umowy, naciąłem się na ręce, ona również. Kiedy krew złączyła się ze sobą, Anioł pisnął i wyleciał w powietrze migając jak żarówka. Ja odsunąłem się jak oparzony. Wyglądało to jak egzorcyzmy, tyle że w wydaniu Boga. Zmrużyłem oczy i zasłoniłem ręką rażące promienie światła.
Dziewczyna zniknęła, pozostawiając po sobie tylko pióro. Ostrożnie podszedłem w jego stronę i delikatnie podniosłem, zważając na każdy ruch. Nieskazitelnie białe, lekkie, właściwie unosiło się nad moimi rękami. W tym samym momencie ból zaczął rozsadzać moją czaszkę, co było nie do wytrzymania. Opadłem na ziemię, rozmasowując skronie. Krzyczałem, aby rozładować emocje. W mojej głowie pojawiło się pełno obrazów; dróżka w lesie, ogień, uciekające zwierzęta, chaos, stara, opuszczona, drewniana cerkiew. Nagle wszystko umilkło. Odetchnąłem, z przerażeniem oglądając się na boki. Nie wiem jak, ale wiedziałem co mam zrobić. To było uczucie, jakby coś we mnie weszło i po prostu pomagało podjąć dobrą decyzję, kierowało mną.
Pojechałem do Kapliczki św. Piotra w Północnej Dakocie i zastawiłem pułapkę na Ughlira. Chciał ukraść Ciało Anioła, aby wykonać jakiś obrzęd. Musiał się kręcić po okolicy od dłuższego czasu, aby zorientować się w terenie. Tak jak się spodziewałem, wszedł tylnym wejściem, aby ominąć alarm. Wtedy zaatakowałem, lecz szaman był szybszy i uniknął ciosu. Wystraszony, uciekł nie pozostawiając za sobą żadnego śladu.
Zacząłem kolejne poszukiwania, lecz zanim się obejrzałem minął rok. Anielica przyszła do mnie i pomimo moich próśb nie można było zerwać ani przedłużyć umowy. Zawiedziony poszedłem do nieba, lecz nie jako człowiek. Stałem się Aniołem. Istoty te nie mają własnej woli. Mają wypełniać wolę Boga, którego większość z nich nawet nie spotkała i pewnie nigdy nie spotka. Było to najgorsze przeżycie, jakie kiedykolwiek mnie spotkało. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie takie życie. Nie wyglądało ono tak niewinnie jak w bajkach z dzieciństwa; jeśli trzeba było zabić - zabijałem, miałem opętywać niewinne osoby, torturować je, zawsze kiedy były za blisko dowiedzenia się prawdy o naszym Stwórcy. Dalej przed oczami mam miny tych przerażonych, niewinnych ludzi. Strach i zawiedzenie w ich oczach były nie do opisania. Po roku nie mogłem już tego wytrzymać.
Pewnego dnia wyszedłem z Królestwa Niebieskiego i stanąłem przed bramą, której pilnował święty Piotr. Odwróciłem jego uwagę, wpuszczając do Nieba cerbera - jednego z wysłanników Diabła. Pod jego nieobecność stanąłem nad wielką przepaścią, widząc w jej środku małą niebieską kulkę z kilkoma zielono-żółtymi plamkami. Ziemia... Ach, to było piękne uczucie widzieć ją znowu, nawet z odległości kilkuset milionów kilometrów wzwyż. Widząc ją nawet się nie zastanawiałem nad tym co robię. Po prostu skoczyłem w sam środek dziury, pogrążając się w ciemności i rozświetlając sobie drogę tylko i wyłącznie gwiazdami.
Spadałem w dół z niewyobrażalną prędkością, a odłamki z moich skrzydeł po kolei odpadały, zostając daleko za mną. Niebieska planeta wyostrzała się z każdą sekundą, rosnąc i nabierając właściwy kształt. Pomimo bardzo niskiej temperatury, moje ciało było rozpalone i płonęło żywym ogniem. Spadałem i spadałem, czując w końcu to czego mi trzeba było od bardzo dawna. Tak właśnie stałem się Upadłym Aniołem. Poprzez mój pobyt w Niebie moje umiejętności czarowania prawie wygasły. Z powodu tęsknoty za tobą, zawarłem kilka paktów z demonami, aby przywrócić ci życie. Synowie szatana dotrzymali słowa, jednak nie ostrzegli mnie przed tym, że urodzisz się tak jakby "na nowo". Nie miałem też pojęcia gdzie jesteś, ale wiedziałem, że nie pamiętasz nic z wydarzeń sprzed kilku lat.
W tym samym czasie znaleziono cię na ulicy zmarzniętą i bezbronną, po czym trafiłaś do domu dziecka. Stamtąd zostałaś skierowana do akademika, w którym się uczyłaś przez dwa lata. Wtedy wpadłem na twój trop i zatrudnili mnie w tej samej szkole. Miałem nadzieję, że zaczniesz Widzieć kiedy się do siebie znowu zbliżymy i tak właśnie się stało.
Resztę historii już znasz, a dalsza jej część zależy od ciebie...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
witaj :)
ReplyDeletebardzo się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. :)
nareszcie wyjaśniła się cała sytuacja.
nie spodziewałam się, że w niebie może być aż tak źle.
piszesz świetnie.
pozdrawiam:*
Ale się machnęłaś, jaki długi :)
ReplyDeleteDlaczego on jako Anioł miał torturować ludzi? I związek Boga i szamanów też trochę mnie zastanawia, bo to się chyba na wzajem wyklucza.
Monolog świetny, tak dokładnie to wytłumaczyłaś, widać, że długo to analizowałaś, chociaż jest kilka błędów stylistycznych. Mam nadzieję, że wena dopisze, bo jestem ciekawa jej reakcji. Jutro zapraszam do mnie.
Chodzi o to, że kiedy człowiek był za blisko odnalezienia Boga i poznania prawdy o tym drugim świecie to wtedy miał ich torturować, zabijać itd. :)
DeleteKolejny świetny ! :)
ReplyDeleteU mnie pojawił się nowy rozdział, więc jeśli masz ochotę to wpadnij, ale nie ukrywam, że zależy mi na twojej opinii.
ReplyDeleteMAm pytanie jak ty zrobiłaś taki wygląd bloga męczę się od paru tygodni ;//
ReplyDeleteJej zaczepiście piszesz . Czekam na next . Bee tu częstym gościem
Była bym wdzięczna gdybyś to ty oceniła mojego bloga = )
Chce wiedzieć co myśli ekspert *.*
http://mybodyfailsiamonmykneespraying.blogspot.com/
- Historia 4 dziewczyn . Zespół , który zajął pierwsze miejsce w
X-factorze . 2/4 nie na widzi one direction a pozostałe 2 wręcz uwielbiają . Selin słodka zabawna , wygadana ale za razem delikatna .
Avi najstarsza z całego zespołu , ale nie poważna =D
And
http://noteverythingisperfect19.blogspot.com/
historia córki króla UK . Zbuntowana dziewczyna , która nie na widzi one direction . Lecz czy z czasem się to zmieni ?
Masz talent. ♥
ReplyDeletePozdrawiam.
ania-milena.blogspot.com/
o cholercia!
ReplyDeleteWłaśnie pochłonęłam ten rozdział i stwierdzam, że wyszedł świetnie. Większość pytań się wyjaśniła, monolog dobry, chociaż było kilka powtórzeń, ale mniejsza z tym.
Jest super! Tak trzymaj dalej!
I mam nadzieję, że niedługo następna notka :D !!
Zapraszam do siebie:
http://true-story-of-delena.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Kikuś
This comment has been removed by a blog administrator.
ReplyDelete