Wednesday, March 13, 2013

Rozdział 4


Drogi Pmiętniku! 
Lise i Conner spotykają się coraz częściej i zbliżają się do siebie. Niedługo dziewczyna zacznie Widzieć, więc trzeba szybko odprawić rytuał. 
Przed chwilą rozmawiałam z Conn'em, był lekko roztrzęsiony. Może denerwuje się przed ich kolejnym spotkaniem? Zależy mu na niej i to widać. W końcu kiedyś byli parą, praktycznie nierozłączną. Wyobrażam sobie, jak mu jest trudno opanować chęć pocałowania jej, przytulenia.
Z czasem moja mała Lise sobie wszystko przypomni, a wtedy będzie o wiele trudniej zachować wszystko pod kontrolą. Pewnie jeszcze dziesięć razy zmienię zdanie, zanim jej powiemy. To będzie rzecz, która może zadecydować o losach wszystkich ludzi... I nie tylko.
________________________________________________________
Conner
________________________________________________________

Dzisiaj spotykam się z Lise o 8:00pm. Dostałem polecenie, ale szczerze mówiąc wcale nie chcę go wypełniać. Mogę ją stracić już na zawsze, a to ostatnia szansa. Wolałbym zaczekać, aż... na zawsze. Jednak wiem, że nie mogę. Chronię ją jak potrafię, lecz to bardzo trudne jeśli nie widzę tego, co ona. Możemy działać tylko połączeni, a kiedy nasza więź została przerwana, umiejętność Widzenia również.

- Panie Conner? - wyrwała mnie z zamyślenia uczennica, stojąca przy biurku - Skończyłam pisać test.

- Dobrze, dobrze - ocknąłem się i kazałem położyć jej kartkę na moim stoliku, po czym znów pomknąłem do moich myśli.

Od naszej randki w kafejce dostrzegłem, że jej zdolność powraca. Moja niestety nie, ale jestem dobrej myśli. Może kiedy Lise przypomni sobie jej dawną postać, będziemy w końcu razem, a Pheole zbudują naszą moc z powrotem. Na samą myśl o tym, uśmiechnąłem się do siebie. Przypomniałem sobie, jak się pierwszy raz spotkaliśmy, kiedy do mojej głowy wtargnął jakiś inny, wkurzający głos.

- Uuu... Pan Conner się zakochał! - krzyknęła jakaś dziewczyna piskliwym głosem, a reszta zaczęła chichotać. Wszyscy chłopcy siedzieli znudzeni, bawiąc się długopisami i ołówkami.
Nienawidzę mieć zastępstw z pierwszoklasistami. A raczej pierwszoklasistkami, bo w tej klasie nie dostrzegam choćby jednego chłopaka używającego mózgu. W sumie cała ta klasa jest tępa. To hańba!
Ogółem lubię prowadzić zajęcia. Mógłbym nawet do tego przywyknąć, gdybym nie był... inny.

Zadzwonił dzwonek, a ja rozejrzałem się po klasie.

- Dobra młodzieży, odkładamy długopisy i wychodzimy z klasy - powiedziałem na zakończenie lekcji. Kiedy uczniowie wyszli, pozbierałem testy, zabrałem dziennik i ruszyłem w stronę pokoju nauczycielskiego.

________________________________________________________
Lise
________________________________________________________

Na początku przygotowań usiadłam przed lusterkiem ubrana w krótkie dżinsowe spodenki i luźny t-shirt. Włosy związałam w wysokiego kucyka i przeglądnęłam szafę. Pusta...

- Grrr! - warknęłam do samej siebie.

- Gdzie idziesz, Lissie? - spytała mnie przyjaciółka, siedząca na łóżku z laptopem na kolanach - Jutro mamy test z matematyki, miałyśmy się uczyć - podniosła wzrok znad ekranu i popatrzyła na mnie podejrzliwie.

- Na spacer - powiedziałam i skierowałam pytający wzrok na jej rozgniewaną twarz - A co?

- Z kim? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Co to ma być? Wywiad?!

- Sama, całkowicie sama...

- Codziennie to robisz! - wybuchnęła gniewem - "Idę na lody, idę na korepetycje, idę na spacer"! Co to ma w ogóle być?! Unikasz mnie? Pewnie dla jakiegoś chłopaka tak się malujesz i nic mi nie chcesz powiedzieć! Wychodzisz, spotykamy się właściwie tylko na zajęciach...

- I kto to mówi? - spojrzałam na nią groźnie - To ty zawsze gdzieś wychodzisz z Noelem i wracasz dopiero po północy! - krzyknęłam - Powinnaś najpierw popatrzeć na siebie, zanim ocenisz mnie. Nawet jeśli wychodzę gdzieś z chłopakiem, to bym ci nie powiedziała, bo zawsze zabierasz mi najlepszych przystojniaków!

- Ja ci zabieram przystojniaków? - zdziwiła się - Niby kogo?

- Naprawdę mam wymieniać? - kiedy Alisson przytaknęła, kontynuowałam - Edd, Harry, Jason, Peter, Kili - przerwałam nagle, a po chwili wahania, dodałam - Noel.

- Przecież zerwaliście już kilka miesięcy temu. Myślałam, że nic do niego nie czujesz...

- Bo teraz nie czuję. Mam innego - powiedziałam, wzruszając ramionami.

- Wiesz... Jakbyś częściej bywała ze mną to byś wiedziała, że Noel zerwał ze mną tydzień temu.

Stałyśmy teraz naprzeciwko siebie. Patrzyłam w jej zielone, stanowcze oczy. Powoli ich wyraz zmienił się w smutny i przygnębiony, aż zrobiło mi się jej żal. Podeszłam do niej i obie przytuliłyśmy się ze sobą.  Przyjaciółka położyła głowę na moim ramieniu i rozpłakała się. Więcej nie musiałyśmy się odzywać. Wskoczyłyśmy na łóżko i patrzyłyśmy na białą ścianę z szarymi zaciekami, oddychając głęboko.

Ciszę przerwała piosenka "Scorpions - You & I" lecąca z głośnika mojego telefonu. Podniosłam się szybko, ale patrząc na kamienną twarz Ali, nic nie zrobiłam.

- Odbierz - powiedziała leniwie i przeciągnęła się jak kot. Spojrzałam na nią jeszcze raz, po czym nacisnęłam zielony przycisk.

- Halo?

- Cześć, Lise - odezwał się głos Conner'a w słuchawce - Mam nadzieje, że nie przeszkadzam?

- Nie, nie. Dlaczego dzwonisz? - spytałam i mimowolnie uśmiechnęłam się do ściany.

- Chciałem usłyszeć twój głos - wymruczał.

- Przecież niedługo się spotkamy - zaśmiałam się.

- Właśnie, a co do tego... Moglibyśmy przesunąć nasze spotkanie o godzinkę?

- Tak, pewnie - powiedziałam z wahaniem - Gdzie mam przyjść?

- EeanStreet?

- Okej, będę czekać koło tej tajskiej knajpki - powiedziałam lekko i pożegnałam się, odkładając słuchawkę.

Zapatrzyłam się chwilę w okno. Niedawno było wymieniane, ponieważ robili remont całego akademika. Pomysłem Ali były ciemne brązowe zasłony, przez które dociera mniej światła do pokoju. Powiedziała kiedyś, że lubi takie klimaty, więc się zgodziłam na kilka poprawek w pokoju, np. futerkowa biała kanapa, poduszki w kwieciste wzory albo kolorowe naklejki na biurko. Jej rodzice są bogaci, więc nie było problemu z pieniędzmi. Czasami czuję się bardzo obca, kiedy Ali mówi o swojej rodzinie, bo sama jej nie mam.

Rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy byłam jeszcze dzieckiem i nie pozostawili po sobie śladu. Żadnych pamiątek rodzinnych ani zdjęć.
Potem znalazłam się w domu dziecka i tam się wychowywałam kilkanaście lat, dopóki nie dorosłam do tej szkoły. Pewnie opiekunki miały mnie już dość, bo chyba każdy kto mnie zna, wie, że mam charakterek.
Moi najbliżsi krewni mieszkają na drugim końcu świata, a dokładniej w Australii. Chciałam kiedyś do niech jechać, lecz ciotka Pola mówiła, że nie mają warunków, aby mnie przyjąć do nich, więc ta opcja odpadła.
Krótko mówiąc wychowywałam się praktycznie sama i wiem, jak wygląda prawdziwe życie.

Przyjaciółka wciąż leżała w tym samym miejscu co chwilę temu. Udawała, że nic ją nie obchodzi z kim gadałam, jak zwykle kiedy piłuje sobie paznokcie.

- Pan Conner - oznajmiłam i znów położyłam się koło niej.

- Ale co pan Conner? - spytała, nie podnosząc wzroku.

- To z nim się spotykam.

Tyle wystarczyło, żeby poprawić nam obu nastrój. Alisson była tak podekscytowana, że zapomniała ja się mówi. Zamiast tego, śmiała się i piszczała, jak szalona. Gdybym jej nie znała, pomyślałabym, że ma padaczkę lub coś w tym stylu. Wiem, że nie powinnam jej tego mówić, ale to moja najlepsza przyjaciółka i w końcu odetchnę z ulgą, kiedy nie będę musiała jej kłamać. Cieszyłam się ze swojej decyzji, nieważne jakie będą tego konsekwencje.

- Ale masz nikomu nie mówić - ostrzegłam ją, poważnym tonem.

- Obiecuję - jedną rękę wystawiła przed siebie, a drugą położyła na swoim sercu - Na paluszek.

- Na paluszek - nasze małe palce splotły się, a ja uśmiechnęłam się promiennie.

- To teraz przygotujemy cię na randkę! - pociągnęła mnie w stronę garderoby i pokazała na swoje modne ubrania. Nawet nie wiedziałam, że ona ma ich aż tyle. Stanęłam, jak wryta.

- Nawet nie wiesz, jak cię kocham, Ali - uściskałam ją z uśmiechem na twarzy.

- Oj wiem, wiem, kochana - odwzajemniła mój gest i zabrałyśmy się do metamorfozy.
_______________________________________________________

Bip...
Bip...
Bip...

- Ja już jadę, jest mały korek na ulicy Crashera - zaczął tłumaczyć się Conner, zaraz po odebraniu telefonu.

- Dobra, dobra - zaśmiałam się z przejęcia chłopaka - Nic się nie dzieje. Jedź ostrożnie, ja tu poczekam.

- Może wejdziesz do jakiejś knajpy? - wyczułam w jego głosie troskę - Nie chcę, żebyś zmarzła, bo dzisiaj jest dość zimno.

- Okej - zmrużyłam delikatnie oczy - Jak już będziesz to zadzwoń, pa - powiedziałam i rozłączyłam się. Świr z niego... Kto normalny by się mną tak przejmował?

* * * * * * * * *

Czekałam na Conner'a mniej więcej 15 minut.
Gdy wszedł do tajskiej knajpy "Chao-chang" zaparło mi dech w piersi, poczułam motyle w brzuchu i zrobiło mi się dziwnie sucho w ustach. Wyglądał czarująco, zresztą jak zwykle.

Miał lekko rozczochrane włosy , sterczące na wszystkie strony, a jego zazwyczaj czarne oczy, tym razem zmieniły się w granatowe i błyszczały, jak gwiazdy na ciemnym niebie. Ubrany był w żółty podkoszulek i czarne 3/4 spodnie. Na szyi zauważyłam cienki srebrny łańcuszek z krzyżykiem.

- Naprawdę bardzo cię przepraszam -powiedział mężczyzna podchodząc do stolika.

- No dobra, już nie przepraszaj - westchnęłam i przeciągnęłam się - Nie usiądziesz?

- Tak właściwie to przygotowałem coś innego - uśmiechnął się nieśmiało, a ja wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia.

- To gdzie idziemy? - spytałam pełna entuzjazmu.

- Oj, to już tajemnica, kochana. Zamknij oczy - poprosił, po czym zaprowadził mnie do swojego samochodu.

Siedzenie było miękkie, pewnie przykryte kocem. W środku pachniało świeżą cytryną i skoszoną trawą. Można było też wyczuć pastę do zębów, ale tylko momentami.  Obok mnie leżał jakiś przedmiot. Ostry i mały. Nie patrzyłam co to jest, bo wciąż miałam zamknięte oczy, lecz myślałam, że to scyzoryk. Chwilę się wahałam, ale w rezultacie niepostrzeżenie schowałam go za kurtkę.

Conner usiadł na przednim siedzeniu i włączył radio. Leciała piosenka "Areosmith - Dream on". Na naszym ostatnim spotkaniu rozmawialiśmy na temat muzyki i oboje mamy podobny gust. Pomimo tego, że nie miałam dzisiaj nastroju na tego typu piosenki, nie przeszkadzały mi. Oparłam głowę o okno i zapatrzyłam się na przemijający obraz miasta. W tym momencie zdałam sobie również sprawę, jaka jestem zmęczona.

- Jeśli chcesz, to możesz się przespać - zaproponował Conner, kiedy po raz kolejny ziewnęłam - Będziemy chwilę jechać - popatrzył na mnie przelotnie w trakcie prowadzenia auta i uśmiechnął się z troską wyrytą na twarzy. Też wyglądał na zmęczonego, więc zaprzeczyłam, aby dotrzymać mu towarzystwa.
Jednak po około 15 minutach oczy same mi się zamykały. W końcu mój oddech stał się równomierny, a cały świat odpłynął do krainy Morfeusza.
________________________________________________________
Conner
________________________________________________________

W końcu zasnęła...

Zatrzymałem się na Pustkowiu i wysiadłem. Wyciągnąłem z bagażnika moją torbę, a z niej mały woreczek. Wyszedłem przed auto, stanąłem prosto i wypuściłem ze świstem powietrze, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Ehh... Znowu ten typ.

- Pewnie, przyszedłeś popatrzeć na jej mękę? - krzyknąłem.

Od razu skarciłem się za ten czyn. Nie mogę obudzić Lise, a wrzeszczenie nie jest najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji.

- Masz rację, nie jest - usłyszałem za sobą hipnotyzujący, kobiecy głos. Jej oddech na mojej szyi delikatnie łaskotał.

- Wybacz. Myślałem, że jesteś Duchem Pustkowia - próbowałem oddychać równomiernie, lecz od razu moje tętno wzrosło przy jej obecności - Nie sądziłem, że się pojawisz... - szepnąłem, nie odwracając się - I byłoby miło, jakbyś nie czytała w moich myślach.

- Dlaczego miałabym nie przychodzić? - spytała bez emocji.

- Przecież masz dużo zajęć w Królestwie Niebieskim - mruknąłem pod nosem - Nie byłem pewny, czy chciałabyś patrzeć na to, co zamierzam zrobić.

- A właśnie, co do tego... Rada nie wyraziła zgody, próbowałam robić co się dało, wybacz - kiedy wypowiedziała te słowa zrobiłem groźną minę - Nie mamy pewności, czy Elisabeth to ona. Jeśli ta dziewczyna jest człowiekiem, byłbyś skazany na męki w Seloneum. Nie chciałbyś tam być.

- Ja mam pewność! - krzyknąłem - To ona!

- Nie podnoś głosu, to nie jest konieczne. I tak nie zmienimy zdania, przykro mi.

- Nie okłamuj mnie... - zacisnąłem zęby - Ty nie masz uczuć, jesteś Aniołem! Żadne z was nie ma, dlatego podjęliście taką decyzję. Dla mnie torturą jest choćby jeden dzień bez niej, a nie Seloneum! Mówicie, że dla was ważna jest prawda. Prawdą jest to, że ją kocham. Ale wy to wiecie, bo możecie czytać takim jak ja w myślach. Ale pomimo tego nic nie robicie, a wiesz dlaczego? Bo nie wiecie, jak to jest kochać. I nie będziecie wiedzieć, bo jesteście tylko nędznymi istotami, dla których liczy się tylko Bóg. Ale wasza moc powoli słabnie, bo większość ludzi przestaje Wierzyć. I wiesz co? Ja też już powoli zaczynam w Niego wątpić! Gdyby istniał, kazałby wam czynić dobro, a jak na razie nie robicie nic, co mogłoby zmienić ten świat. Sprawić, by był lepszy; by ludzie się modlili, chodzili do kościoła, jednoczyli się! Nie robicie nic...

- Dosyć! - przerwał mi ten sam głos, jednak zmieniony w męski, szorstki i głęboki - Nie chcesz z nami wojny - z każdym kolejnym zdaniem, jej głos wydawał się bardziej szatański, niż anielski - Masz szczęście, że jestem miłosierna i cię jeszcze nie porozrywałam na kawałeczki, Upadły Aniele - ostatnie dwa słowa bardziej wypluła, niż wypowiedziała. Mówiła dumnie, z wyższością i nienawiścią w głosie.

- Spróbuj - powiedziałem z wyzywającym spojrzeniem na twarzy.

Anielica pisnęła wściekle i przeraźliwie. Zawirowała swoją niewidzialną postacią w powietrzu, pozostawiając za sobą tylko bez pośpiechu opadający na ziemię kurz...

2 comments:

  1. Nie wiem czy dobrze zauważyłam, ale chyba masz nowy nagłówek, . Bardzo ładny :*
    Nie czytałam jeszcze opowiadania, jestem wierząca i też ze względu na to będę je czytała. Piszesz świetnie, ale tego chyba nie trzeba ci mówić.
    Też chciałabym mieć takiego nauczyciela. Moja średnia z 3,9 szybko wzrosła do co najmniej 4,2 :)
    Czy mogłabyś mnie informować na GG o NN? MOJ GG: 35222771, albo na moim blogu?


    Jeśli masz ochotę, to zapraszam Cię na drugi rozdział mojego nowego opowiadania : na-drodze-do-szczescia.bloog.pl. Będzie mi miło zobaczyć twój komentarz pod dwójeczką. :-) Pozdrawiam, Jaga20098 :*

    ReplyDelete
  2. Chciałam napisać, że nie czytałam takiego opowiadania. :) Sorry, mój błąd.

    ReplyDelete